Czy ateista i szerzej: niechrześcijanin może obchodzić święta Bożego Narodzenia?
Na najbardziej ogólnym poziomie jest to pytanie bezprzedmiotowe: nie ma wyjścia, gdyż determinuje to synchronizacja kalendarza państwowego z kalendarzem liturgicznym. Może więc lepiej zapytać, w jaki sposób wypada mu świętować? Czy powinien składać życzenia świąteczne? Organizować świecką wigilię? Albo uczestniczyć w spotkaniach rodzinnych o (bardziej) religijnym charakterze?
W przestrzeni publicznej obchodzenie Bożego Narodzenia przez ateistów, a także niechrześcijan prowadzi do polaryzacji. Dla jednych jest to wyraz hipokryzji. Inni nie widzą problemu w tym, żeby spędzać te dni w ramach całkiem niereligijnej tradycji.
Chciałbym spojrzeć na tę kwestię jeszcze trochę inaczej, przyjmując za własną intuicję wyrażoną kiedyś przez francuskiego filozofa Jean-Luka Nancy'ego. Twierdził on, że do najgłębszej tradycji chrześcijaństwa należy jego samoprzekraczanie się, także w kierunku zeświecczenia, ale również, że dziś żywe jest to chrześcijaństwo, które potrafi myśleć o własnej niemożliwości. Podobnie jak i ten ateizm, który umie dostrzec swoje chrześcijańskie korzenie.
Patrząc z takiej perspektywy, uważam, że nie da się zeświecczyć przekazu o narodzinach Boga-człowieka. Dlatego nie uczestniczę w tych praktykach, których sens jest stricte religijny. Nie oglądam pasterki, ani na nią nie chodzę. Nie śpiewam nawet kolęd, które są wyrazem wiary chrześcijańskiej. Do dyspozycji mam przecież pokaźny repertuar piosenek świątecznych. Kłopotem jest dla mnie dzielenie się opłatkiem, bo choć zwyczaj ten oznacza łamanie się chlebem, nazbyt mocno powiązany jest z liturgią mszy, ciałem Jezusa, także tym pojmowanym jako Kościół. Nie umiałbym o tym zapomnieć. Przez szacunek dla ważnej dla innych sfery sacrum, nie chcę jej naruszać. Gdy mogę, wolę po prostu złożyć życzenia, uścisnąć dłoń czy przytulić, choć w dobie pandemii takie gesty należy wykonywać z ostrożnością.
Samo składanie życzeń, celebra kolacji wigilijnej, świąteczne spotkania mogą, moim zdaniem, przekazywać, podkreślać i umacniać to, co w ramach przekształceń samego chrześcijaństwa stało się żywą częścią życia świeckiego, kontekstem naszych relacji, wyrazem ludzkiej dobrej woli. Myślę tu zasadniczo o przesłaniu miłości, którą winno się okazywać każdemu człowiekowi i wszelkiemu stworzeniu. Jest to miłość, która rodzi się dzięki zaufaniu, trosce, umiejętności bycia ze sobą nawet w trudnych chwilach, odwadze, akceptacji tego, co społecznie problematyczne. Jest to miłość z wyboru, która wykracza poza więzi biologiczne czy narodowe.
Jej symbolem jest właśnie rodzina złożona z Józefa, Marii i Jezusa. Jak pisał inny francuski filozof — Michel Serres, „w Świętej Rodzinie ojciec nie jest prawdziwym ojcem, bo Józef nie jest ojcem Jezusa; syn nie jest prawdziwym synem, bo Jezus to syn Boga, a nie Józefa; Józef nigdy też nie uprawiał miłości z żoną. Co do matki, to jest ona zarazem matką i dziewicą”. Jest to zarazem prawdziwa rodzina ukonstytuowana na wyborze i Marii, i Józefa, a jej prawda wciąż może stanowić dla nas intelektualne wyzwanie.
Tradycja związana z Bożym Narodzeniem rozciąga jednak perspektywę miłości poza człowieka i obejmuje nią cały świat. Swoje role do zagrania mają w niej choćby zwierzęta. To wymiar, który w dobie kryzysu klimatycznego i rozmaitych zagrożeń przypomina ważną prawdę o tym, że jesteśmy częściami większej całości i o tę całość powinniśmy się troszczyć. W końcu Boże Narodzenie jest również przesłaniem nadziei, wskazuje na światło, które przychodzi na ogarnięty ciemnościami świat.
Wszelka celebra świąteczna, która daje radość, budzi nadzieję, łączy, hamuje gniew, przynosi pokój, wiąże się z troską, uważnością itp. jest, moim zdaniem, w pełni zgodna z duchem Bożego Narodzenia. Dla jednych jej korzenie sięgać będą Boga; dla innych, jak dla mnie, wiązać się będą z wartościami świeckimi. To, jak zmieniała się nasza w ważnym wymiarze chrześcijańska kultura i samo chrześcijaństwo, pozwoliło zobaczyć laickie oblicze idei miłości, braterstwa, pokoju. Chrześcijaństwo dokonało samoprzekroczenia w stronę tego, co niereligijne. Ale i ateizm wyrósł z kontekstu tego, co należy do serca chrześcijaństwa (i nie tylko, by wspomnieć choćby o przesłaniu chanuki czy rzymskich saturnaliów). Święta będą autentyczne tak długo, jak długo obchodzić je będą ludzie dobrej woli.
Dr Marcin Bogusławski, Uniwersytet Łódzki